Złotej Ery czar. Nienasycony
Ci, którym przyszło dorastać na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, mieli okazję przeżyć swoisty boom literackiego horroru. Obok książek Grahama Mastertona, Stephena Kinga czy Jamesa Herberta autorem symbolizującym tamten czas stał się Guy N. Smith. Brytyjski autor horrorów klasy B (a może nawet nieco niższej) na wygłodniałym polskim rynku odniósł niebywały sukces. Wydający jego książki Phantom Press International stał się dla wielu znakiem Złotej Ery literatury grozy w Polsce. Do tego rodzaju publikacji nawiązuje wydawnictwo Phantom Books Horror i opublikowana prze nie książka Łukasza Radeckiego Nienasycony.
Mała wieś u schyłku dwudziestego wieku staje się miejscem masakry. Zazdrosny młodzieniec i jego kompani przywołują demona, który ma dokonać zemsty na niewiernej i jej nowym chłopaku. Coś jednak idzie nie tak, a staje się to początkiem iście tragicznych wydarzeń. Czy mogą mieć one związek z tajemnicami Zakonu Krzyżackiego walczącego w XIV wieku z Litwinami? Czy wydarzenia z Torunia z 2003 roku, w których ginie wiele osób, mają związek z działaniami trzech okultystów amatorów?
Oczywiście, wszystko ze wszystkim się łączy, a trup ściele się gęsto, gdyż młodzi ludzie wezwali naprawdę nieprzyjemne stworzenie z zaświatów. Wszyscy, którzy próbowali to uczynić przed nimi, także dość szybko, a do tego w męczarniach, kończyli swój żywot. Jednak, jeśli porównać Nienasyconego, do niektórych tekstów Smitha, to jest, to raczej literatura dość łagodna. Autor bardziej straszy klimatem i tajemnicą, niż obrzydzeniem, w którym szczególnie wyspecjalizował się Smith.
Autor snuje swoją opowieść w trzech planach czasowych, z których najciekawszy wydaje się ten historyczny. Chrześcijański zakon, korzystający z pomocy pogańskiego demona, aby krzewić wiarę na podbijanych przezeń terytoriach Litwy wydaje się dość przewrotnym konceptem. Nieważne jednak komu demon będzie służył, efekty tego będą dość koszmarne.
Nienasycony wciąga sprawnie snutą opowieścią, tak że ma się wrażenie, iż książka kończy się zbyt szybko. Jak w przypadku horroru klasy B, postaci naszkicowane są bardzo grubą kreską, a motywacje ich działań mogą budzić sporo wątpliwości. Gdyby każdy porzucony kochanek wzywał na pomoc demona, mogło by zabraknąć piekielnych istot dysponujących w danym momencie wolnym czasem. Jednak czującym konwencję czytelnikom, tego typu drobiazgi nie będą z pewnością przeszkadzać.
Książka Łukasza Radeckiego pozwala przypomnieć sobie dawnych horrorów czar, zwłaszcza tych bardziej pulpowych, których kiedyś wydawano u nas wiele. Nienasycony zapewnia znakomitą rozrywkę, w specyficznie „starym” stylu. Czekam na tom drugi.
Łukasz Radecki, Nienasycony, Phantom Books Horror, Szczecinek 2017.
Niby horrory to totalnie nie mój klimat, ale… kurczę, chrześcijański zakon, który nawraca niewiernych z pomocą demona brzmi interesująco 🙂
I jest interesująco. Historyczny fragment wypada bardzo dobrze.