Blackfield, Klub Progresja, Warszawa, 14 kwietnia 2011
„Welcome to my DNA” zespołu Blackfield to chyba jedna z najbardziej oczekiwanych progresywnych płyt 2011 roku. Album ukazał się 28 marca, a znalazło się na nim jedenaście ciekawych kompozycji, w stylu znanym z poprzednich płyt zespołu. „Welome to My DNA” to trzecia po „Blackfield” (2004) i „Blackfield II (2007) płyta formacji, którą tworzą znany przede wszystkim z grupy Porcupine Tree Steven Wilson oraz izraelski wokalista Aviv Geffen. Ten drugi jest zresztą autorem zdecydowanej większości utworów z najnowszej płyty Blackfield, którą zespół przyjechał promować dwoma koncertami w Polsce. 14 kwietnia muzycy pojawili się na scenie bemowskiego klubu Progresja.
Na pierwszy ogień zespół wystawił młodego, mieszkającego w Berlinie, izraelskiego muzyka Mattiego Gavriela. I trzeba przyznać, że poradził on sobie dobrze, występując przed pełną salą oczekującą na wyjście głównej gwiazdy wieczoru. Jego piosenki znakomicie wpisały się w muzyczny klimat wieczoru, dzięki czemu występ spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem. Wkrótce w Art.Rockowym Świecie będziecie mieć okazję posłuchać kilku jego utworów.
Tuż przed dwudziestą pierwszą, albo kilka minut po, któż patrzyłby na zegarek, pojawiły się sylwetki muzyków formacji Blackfield i publiczność usłyszała pierwsze dźwięki kompozycji Blood z albumu „Welcome to my DNA”. Zaraz potem można było usłyszeć porywające wykonania kompozycji Blackfield z pierwszej płyty duetu oraz kompozycję Glass House otwierającą najnowsze wydawnictwo zespołu.
Podczas występu zespół wykonał prawie cały materiał z najnowszej płyty, uzupełniając go utworami z poprzednich wydawnictw zespołu. Z „Welcome to my DNA” znakomicie wypadła kompozycja DNA oraz wykonywany wcześniej przez Aviva Geffena utwór Zigota. Olbrzymią koncertowa siłę okazała się mieć kompozycja Go to Hell, którą Geffen zadedykował rodzicom.
Podczas koncertu nie zabrakło także utworów z pierwszych dwóch płyt zespołu. Miss U i Where is my Love to chyba najbardziej oczekiwane kompozycje z „Blackfield II”, a Glow i wspomniany wcześniej Blackfield z „Blackfield”. Publiczność znakomicie reagowała na każdy z tych utworów.
Jednak momentem, który mnie szczególnie zapadł w pamięć, były znakomite bisy. Na początek pięknie wykonane Hello, a zaraz po nim idealna kompozycja na zakończenie koncertu End of the World. Jednak to nie był koniec. Ostatnie minuty koncertu należały do Cloudy Now. W koncertowym wykonaniu ten poruszający utwór nabrał dodatkowej mocy. Podsumowując, magiczny koniec wspaniałego koncertu.
Koncert Blackfield na długo pozostanie w mojej pamięci. Fantastyczna muzyka, znakomicie wykonana oraz doskonale słyszalna, dzięki bardzo dobremu nagłośnieniu (dobrze jest wyjść z koncertu bez poczucia utraty słuchu) – to wszystko złożyło się na doskonały wieczór. Mam nadzieję, że na następny nie będę musiał długo czekać.