The Watch, Klub Progresja, Warszawa, 3 marca 2011

The_Watch_Green_ShowThe Watch to włoska formacja, która słynie przede wszystkim z grania kompozycji zespołu Genesis, klasyków rocka progresywnego. Jednak to stwierdzenie stanowi jedynie pół prawdy o działalności zespołu Simone Rossettiego. The Watch nagrywa także regularnie płyty z autorskim materiałem, który klimatem nawiązuje do muzyki Genesis z pierwszej połowy lat siedemdziesiątych. Być może taką muzykę grałby Genesis, gdyby nie odszedł Peter Gabriel. Ale zostawmy gdybanie. Muzyka The Watch to solidna porcja znakomitego progresywnego grania w najlepszym stylu.

Potwierdził to warszawski koncert zespołu, który odbył się w klubie Progresja. Zanim jednak na scenie pojawili się muzycy The Watch, okazję do zaprezentowania się publiczności miała formacja Excalibur. Muzyka tego zespołu to klasyczny power metal w stylu uprawianym przez Kamelot czy Symphony X. Excalibur wypadł bardzo ciekawie, choć niezbyt pasował stylistycznie do głównej gwiazdy wieczoru.

Kilka minut po dwudziestej pierwszej na scenę wkroczyli bohaterowie wieczoru. The Watch występuje w Polsce w ramach trasy zatytułowanej Green Show, podczas której zespół wykonuje, jak głoszą plakaty, całą płytę Genesis „Selling England By The Pound”. Nie jest to do końca prawdą, gdyż o ile mnie słuch nie zmylił, na warszawskim koncercie zespół pominął utwór More Fool Me, jedyny na płycie Genesis śpiewany przez Phila Collinsa. Ale nie ma co czepiać się szczegółów. Muzyka Genesis w interpretacji The Watch wypada po prostu magicznie, choć zespół nie stosuje żadnego teatru, z którego znana była brytyjska formacja.

SimoneRKoncert otworzył autorski utwór formacji, jednak prawdziwie gorące powitanie spotkało włoskich muzyków przy dźwiękach drugiego utworu Watcher of the Skies z repertuaru Genesis. Każda kompozycja Genesis w ich wykonaniu spotykała się z żywiołową reakcją publiczności. Wszak ich wykonania były doskonałe, pełne wyczucia i zrozumienia dla ducha klasycznych utworów brytyjskiej formacji. Mnie największą przyjemność sprawiła ich interpretacja utworu The Musical Box z albumu „Nursery Cryme”. Ta kompozycja oraz White Mountain z albumu „Trespass” to moje ulubione utwory Genesis. A opowieść o demonicznej pozytywce w wykonaniu włoskich muzyków wypadła mroczniej niż w oryginale.

Simone Rossetti, wokalista The Watch, obdarzony jest niesamowitym głosem do złudzenia przypominającym brzmienie wokalu Petera Gabriela. Być może dzięki temu kompozycje z repertuaru Genesis brzmią tak znakomicie. Wokaliście udało się także nawiązać znakomity kontakt z publicznością, co było po części zasługą jego, całkiem zresztą udanych, prób mówienia po polsku. Ciepło i dobry humor emanowały ze sceny, co pozytywnie wpływało na odbiór prezentowanej przez zespół muzyki.

A na koniec zespół zaprezentował jeden, ale za to bardzo długi bis. Tytuł utworu Kolacja gotowa został przyjęty z przez widownię z ogromnym entuzjazmem. The Watch wykonał najdłuższy utwór z repertuaru Genesis z ogromnym wyczuciem i wirtuozerią. Był to ostatni utwór tego wieczoru, ale zespół zapowiedział powrót do Polski w przyszłym roku. Czekam z niecierpliwością.

I żal mi tylko, że tak wspaniały koncert, zobaczyło tak mało osób. Jednak ci, co znaleźli się pod sceną zgotowali zespołowi przyjęcie nie gorsze niż pełna sala niejednego klubu. Mam nadzieję, że za rok widzów będzie więcej, gdyż przegapić taki show to grzech.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.