Shaun Hutson, „Ślimaki”
Achatina fulica to dorodny afrykański ślimak, który zadomowił się na Florydzie. Przedstawiciele tego gatunku osiągają 20 centymetrów długości, żywią się głównie roślinami, ale nie gardzą też tynkiem i gipsem. Amerykańskie domy są zagrożone, a także sprzęt ogrodniczy, gdyż gruba skorupa gościa z Afryki skutecznie niszczy ostrza kosiarek. Do tego wydzielany przez olbrzyma śluz może być przyczyną wielu niezbyt przyjemnych chorób. W Polsce walczymy z barszczem Sosnowskiego, a Amerykanie z gigantycznymi mięczakami.
Lektura prasowego artykułu na temat stworów „pustoszących” Florydę, przypomniała mi o przeczytanej dawno temu powieści angielskiego pisarza Shauna Hutsona zatytułowanej „Ślimaki” (1982). Powieść o krwiożerczych mięczakach to jego literacki debiut. Został on nawet sfilmowany w 1988 roku. Od tego czasu autor wydał wiele powieści grozy, z których tylko kilka zostało wydanych u nas („Renegaci”, „Dzień Śmierci”, czy „Nemesis). Wszystkie ukazały się w złotej erze horroru, czyli na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Debiut Hutsona został wydany w serii „Mistrzowie Grozy”.
Akcja „Ślimaków” toczy się położonym nieopodal Londynu sennym miasteczku Merton, na które spadła plaga krwiożerczych mięczaków. Bestie rozmnożyły się w miejskich kanałach, a ich agresywne zachowanie połączone z apetytem na ludzkie mięso, zwiastują okolicy zagładę. Ponadto mięczaki są całkiem szybkie J. Walkę z potworami toczy inspektor sanitarny Mike Brady wspomagany przez fana heavy metalu Johna Foleya.
Powieść Hutsona czyta się dobrze, akcja toczy się sprawnie, choć historia dość przewidywalna. Tym, co ma przerazić czytelnika, jest raczej makabra, niż pieczołowicie budowany nastrój grozy (choć o nim autor też nie zapomniał). Opisy ataków krwiożerczych mięczaków powinny zadowolić wielbicieli wszelkiego rodzaju krwawych jatek.
„Ślimaki” to, na swój sposób, urocza powieść klasy B. Wielu kojarzyć może się z latami kiedy rynek nadrabiał gatunkowe zaległości, co zaowocowało wydaniem dużej liczby, niezbyt dobrych powieści. Na tym tle dzieło Hutsona prezentuje się całkiem dobrze. Dla ówczesnego nastolatka była to nawet powieść emocjonująca, jednak z perspektywy lat jawi się raczej jako sympatyczna, acz niezobowiązująca rozrywka.
Shaun Hutson, Ślimaki (Slugs), przeł. Ewa Korowicz, Wydawnictwo PiK, Katowice 1991.