Rybacy
Fabuła Rybaków zaczyna się niespiesznie. Prawdę mówiąc, czeka się nawet nieco zbyt długo na zawiązanie prawdziwej akcji. Długo, długo powieść wygląda na banalną historię dorastania w wielodzietnej rodzinie w Czarnej Afryce, przy surowych rodzicach o prozachodnich aspiracjach. Szkoła, dom, koledzy – nuda, panie….
Dopiero w okolicy jednej trzeciej książki narracja nabiera tempa, pozwalając śledzić dramat rodziny, który jest wspaniałą ilustracją pojęcia samospełniającego się proroctwa, działającego w tym wypadku okrutnie i w mrocznych okolicznościach. Całość przypomina grecką tragedię: od momentu, w którym czterej nierozłączni dotąd bracia usłyszą przepowiednię ulicznego wariata, wszystkie role będą rozpisane, wszyscy – zgubieni.
Historia jest opowiedziana z punktu widzenia dziecka, które nie od razu, nie wszystko z tego dramatu rozumie, a jednak staje przed rozterkami godnymi Raskolnikowa, a w finale płaci za tragiczny splot okoliczności cenę niepojętą dla Europejczyka.
W powieści silnie zarysowane jest tło społeczne i obyczajowe. Czytamy w Rybakach o raczkującej nigeryjskiej demokracji, o rozruchach politycznych, o sile lokalnej społeczności, o chrześcijaństwie, które współistnieje z dawniejszymi zabobonami, o wielości języków. Powieść jest duszna i niepokojąca, jak gorąca Afryka, mocna i brutalna. Jej dużym minusem jest przydługi początek.
Chigozie Obioma, Rybacy (The Fishermen), przeł. Sebastian Musielak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.