Jay Bonansinga, „The Walking Dead. Żywe trupy. Zejście”
Na początku był komiks, a potem jak to zwykle bywa w kulturze popularnej, żywe trupy zagościły w innych mediach. Serial telewizyjny The Walking Dead, a właściwie dwa, gry wideo czy wreszcie książki rozszerzyły komiksowe uniwersum. Czterotomowy cykl powieściowy Roberta Kirkmana i Jaya Bonansingi poświęcony postaci Gubernatora uzupełnił opisane w komiksach wydarzenia, rzucając nieco światła na jeden z najciekawszych czarnych charakterów serii. O wydarzeniach, które miały miejsce w Woodbury po upadku Gubernatora, opowiada powieść „Zejście”.
Lilly Caul nowa przywódczyni Woodbury musi stawić czoła dwóm wyzwaniom. Pierwsze z nich to niespotykanie duża horda truposzy zbliżająca się do odbudowywanego miasta. Czy przygotowywane przez wspólnotę sposoby oddalenia zagrożenia odniosą oczekiwany skutek? Drugie pojawia się gdy jedna z poszukiwawczych ekspedycji odnajduje młodego człowieka szukającego ratunku dla jego wspólnoty religijnej. Czy nowi mieszkańcy Woodbury, na których czele stoi charyzmatyczny pastor Jeremiah, staną się częścią lokalnej społeczności, czy będą stanowić dla niej kolejne zagrożenie? Na dodatek mieszkańcy miasta odkrywają sieć podziemnych tuneli łączących okoliczne miejscowości. Czy w przypadku zbliżającej się apokalipsy, podziemna sieć będzie mogła stać się kryjówką dla uciekających przed szwędaczami mieszkańców?
Książka Bonansingi to początek kilkutomowego cyklu opowiadającego o losach mieszkańców Woodbury po zmianie władzy i potrzebie ukształtowania nowego ładu. Upadek Gubernatora sprawił, że na czele wspólnoty stanęła, acz niechętnie Lilly Caul. Młoda kobieta podejmuje się zadania, które wydaje się przerastać jej możliwości. Jednak z pomocą przyjaciół, a zwłaszcza Boba Stookeya, dorasta do swojej roli. Woodbury zaczyna rozkwitać, a przybycie trzódki pastora Jeremiaha zdaje się zwiastować nadejście naprawdę dobrych czasów. Kilkunastoosobowa wspólnota religijna włącza się aktywnie w rozbudowę miasta, a zmęczona zarządzaniem Lilly zaprasza pastora do współrządzenia. Jednak cele tego drugiego okazują się nie do końca zbieżne z zamierzeniami starych mieszkańców miasta.
Opowieść o próbie ukształtowania jakiegokolwiek ładu w ogarniętym chaosem świecie to najważniejszy wątek powieści „Zejście”. Porządku nie da się ustanowić bez władzy, która umożliwi koordynację indywidualnych działań. Dobroduszna Lilly Caul, która nie straciła jeszcze resztek wiary w człowieka, stara się kierować miastem w możliwie demokratyczny sposób. Z kolei fanatyczny pastor Jeremiah pragnie jak najszybciej dostąpić raju wraz ze swoimi współwyznawcami. Jego religijna żarliwość równać się może jedynie jego obłąkaniu. Pragnie on zabrać ze sobą do raju wszystkich, niezależnie od ich woli. Wspomniany wcześniej Bob, szorstki w obyciu pomocnik Lilly, i jego nieufność wobec zorganizowanych form religijnego kultu, ratują przynajmniej część mieszkańców od zagłady.
Siłą komiksów Kirkmana była nie tylko apokaliptyczna wizja świata pustoszonego przez hordy nieumarłych. Dużo ważniejsza od tego była obserwacja ludzkich charakterów oraz próba przyjrzenia się, w jaki sposób jednostki poradzą sobie z niemal hobbesowskim stanem natury. Czy uda im się zbudować w miarę spójną wspólnotę, czy przeważającą siłą okażą się jednostkowe aspiracje? Bonansinga w „Zejściu” także krąży wokół tego tematu. Szkicuje świat, którym ufność wobec innych stanowi raczej zagrożenie niż szansę na przetrwanie. W świecie wszechobecnej śmierci jedynie współpraca wydaje się gwarancją przeżycia i zbudowania w miarę bezpiecznego świata, jednak nie wszyscy są na to gotowi.
Szczególnie ciekawą postacią w tym kontekście okazuje się Bob Stookey, były alkoholik, lekarz, człowiek doświadczony, a także bardzo zaradny. To on uzdatnia dla wspólnoty podziemne tunele, które sytuacji krytycznej mogą stanowić ostateczną kryjówkę. Jego upór, indywidualizm, zdolność do zawierzenia samemu sobie czynią z niego prawdziwie amerykańskiego self-made mana, Benjamina Franklina czasów apokalipsy zombie.
„Zejście” to powieść wciągająca, choć nie brak niej nieco denerwujących dłużyzn. Bonansinga stara się oddać motywacje kierujące poszczególnymi bohaterami, umiejętnie przy tym odkrywając mroczne strony ich charakterów. Autor znakomicie pokazuje sposób funkcjonowania wspólnoty religijnej opartej na charyzmatycznym przywództwie. Fanatyczne oddanie członków sekty pastora Jeremiah stanowi swoistą paralelę sposobu zachowania się żywych trupów, kierujących się jedynie stadnym instynktem.
Dla tych, którzy nie znają komiksów oraz nie mieli do czynienia z poprzednimi czterema powieściami ze świata żywych trupów, zaletą będzie to, że opowieść ta jest bardzo luźno powiązana z wcześniejszymi historiami. Można ją czytać niezależnie od reszty cyklu. „Zejście” to powieść, która spodoba się każdemu, kto lubi historie o żywych trupach. Nie jestem jednak pewien czy dla osoby nieznającej przynajmniej jednej z wcześniejszych odsłon uniwersum „The Walking Dead”, rozpoczęcie przygody z nim od tej powieści będzie atrakcyjne.
Powieść Bonansingi to sprawnie opowiedziana historia, która może spodobać się wielbicielom horrorów. Finał opowieści zapowiada eksplorację nowych możliwości, które nie zostały jeszcze wyeksponowane w pozostałych tekstach osadzonych w świecie stworzonym w komiksach „Żywe trupy”. Pozostaje zatem czekać na polską edycję szóstej części cyklu.
Jay Bonansinga, The Walking Dead. Żywe trupy. Zejście, tłum. Bartosz Czartoryski, Wydawnictwo SQN, Kraków 2015.