It’s Halloween… tonight!

Halloween na dobre zagościło w rodzimej rzeczywistości. Niektórzy nie przepadają za obecnością amerykańskiego święta w polskim kalendarzu, jednak warto pamiętać, że podobne zwyczaje stanowiły też część lokalnego kolorytu. Wspomnienie w tym kontekście o Dziadach wydaje się truizmem. Halloween to czas grozy, przyjrzyjmy się zatem kilku muzycznym opowieściom niesamowitym. Na początek utwór, bez którego nie wyobrażam sobie halloweenowej playlisty…

Helloween, Halloween, „Keeper of the Seven Keys Part 1” (1987)

„Keeper of the Seven Keys Part 1” to pierwszy album Helloween, na którym zaśpiewał Michael Kiske. Dla niektórych, pozostaje on, choć to kwestia dyskusyjna, najlepszym wokalistą w historii tego zespołu. Tekst piosenki Halloween odwołuje się do samego święta i związanych z nim obyczajów oraz do odwiecznej walki dobra ze złem i wyboru pomiędzy piekłem a rajem. Halloween był bodaj pierwszą naprawdę długą kompozycją rockową jaką dane mi było słyszeć i od niego prawdopodobnie wzięła moja sympatia dla ponadprzeciętnie długich utworów.

Rush, Twilight Zone, „2112”, (1976)

W latach 1959-1964 amerykańskich widzów bawił, a także straszył serial The Twilight Zone (Mroczna strefa). Krótka i dynamiczna kompozycja z jednego z najsłynniejszych albumów kanadyjskiego tria odwołuje się do dwóch odcinków tego serialu. Pierwszym z nich jest „Will the Real Martian Please Stand Up?”, drugim „Stopover in a Quiet Town”.

Deep Purple, Vincent Price, „Now What?!” (2013)

A skoro jesteśmy przy telewizyjno-filmowych tematach, to na ostatniej studyjnej płycie hołd legendzie filmów grozy oddał zespół Deep Purple. Muzycy poświęcili jeden utwór Vincentowi Price’owi, znakomitemu brytyjskiemu aktorowi znanemu z takich filmów jak: Upadek domu Usherów (1960, adaptacja opowiadania Edgara Allana Poe), Ostatni człowiek na ziemi (1964, adaptacja powieści Richarda Mathesona Jestem Legendą) Maska Czerwonego moru (1964, kolejna adaptacja opowiadania Poego) i wielu, wielu innych. Nikt, tak jak on, nie potrafił ukazać szaleństwa i dekadencji…

Richard Campbell, Beyond The Night, „Frankenstein” (2012)

Pewnej letniej, deszczowej nocy w willi należącej do Lorda Byrona on i jego goście umilali sobie czas opowiadając makabryczne historie. Podczas tego wieczoru młodziutka Mary Shelley opowiedziała historię, która stanowiła kanwę wydanej przez nią w 1818 roku powieści Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz. Jej powieść zalicza się dziś do kanonu powieści grozy i obecna jest we współczesnej kulturze. Artyści wracają do niej i opowiadają jej historię na wiele nowych sposobów. Jedną z takich współczesnych opowieści jest wydana w 2012 roku rockowa opera „Frankenstein” Richarda Campbella, który skomponował muzykę oraz nagrał wszystkie partie instrumentalne. Podczas prac na albumem współpracowało z nim czworo wokalistów: Tamás Csemez (Victor Frankenstein), J T Eaton (monstrum), Alexandra Martin (Elizabeth Lavenza), Tom Boon (Walton). W efekcie powstała wierna muzyczna adaptacja dzieła Mary Shelley w progresywnych klimatach.

Genesis, The Musical Box, „Nursery Cryme” (1971)

Historii opowiedzianej w utworze The Musical Box nie powstydziłby się sam Stephen King. Łukasz Hernik w biografii zespołu zatytułowanej Genesis. W krainie muzycznych olbrzymów cytuje zapowiedź tej kompozycji z trasy koncertowej z 1971 roku: „Henry, Henry, Henry, co z naszą grą w krykieta?”: zakrzyknęła mała Henrietta. Henry zupełnie nie mógł się oprzeć krykietowi, wybiegł więc na trawnik, by dołączyć do swej młodszej siostrzyczki. Kiedy gra miała się właśnie rozpocząć, Henrietta uniosła młotek w powietrze i jednym zdrowym, ruchem usunęła głowę małemu Henry’emu. Ten w efekcie stracił życie. Dwa tygodnie później będąc w starym pokoju Henry’ego znalazła starą pozytywkę, która wygrywała melodię ‘Old King Cole’ i kiedy otworzyła ją, a melodia zaczęła wybrzmiewać, para dziwnych, skądinąd znajomych zielonych spodenek w tajemniczy sposób zstąpiła z sufitu. Do nich właśnie wleciał Henry. Dostał swą drugą szansę. Zawsze lekko stuknięty, znalazł się teraz sam na sam z młodą damą i zaprowadził ją po starych drewnianych schodach na strych, gdzie miał zamiar pokazać jej swój godny podziwu kanister. Jednak na dole była opiekunka i kiedy usłyszała dziwne hałasy, pobiegła na górę, uniosła pozytywkę i instynktownie cisnęła nią w brodate dziecko, niszcząc jedno i drugie. Peter Gabriel słynął ze swoich gawędziarskich talentów, a tego typu wprowadzenie, przy przygaszonych światłach, z pewnością robiło wrażenie i podsycało oczekiwanie na właściwą historię z iście demonicznym finałem:

Zagraj mi starą melodię, bym mógł zaśpiewać ją wraz z tobą
Wasze serca są teraz tak odległe ode mnie
Lecz to już nie ma znaczenia

Tak wiele chwil zgubionych bezpowrotnie
Lecz to już raczej nie ma znaczenia
Stoisz z niezmiennym wyrazem twarzy
Poddając w wątpliwość wszystko co mówię
Dlaczego mnie nie dotkniesz?
Dotknij mnie!

The Zombeatles, I Wanna Eat Your Hand, „Meat The Zombeatles” (2009)

Opowieści grozy nie zawsze muszą być serwowane na poważnie. Szacunek dla klasyków rocka też można okazać w specyficzny sposób. A jeśli do tego dodamy jeszcze wszechobecne we współczesnej kulturze popularnej żywe trupy, to otrzymamy mieszankę wybuchową detonowaną śmiechem.

 

Alice Cooper, He’s Back (The Man Behind The Mask), „Constrictor” (1986)

Cóż to byłby za Halloween bez porządnego slashera. Może szósta część serii Piątek 13-ego do najlepszych nie należy, za to na jej ścieżce dźwiękowej pojawiła się kompozycja legendarnego muzycznego specjalisty od rzeczy strasznych Alice’a Coopera. Można ją usłyszeć kilka razy podczas oglądania filmu Piątek 13-tego 6: Jason żyje. Jason Voorhees po raz kolejny ma okazję zamordować liczne grono nastolatków. Teledysk do tej kompozycji wykorzystuje fragmenty wspomnianego filmu.

 

https://www.youtube.com/watch?v=mInvrHJgm7A

 

Genesis, Home By The Sea – Second Home By The Sea, „Genesis” (1983)

O manifestacji sił nadprzyrodzonych barwnie opowiada zespól Genesis w dwuczęściowej kompozycji Home by the Sea. Utwór opowiada o starym opuszczonym domu nawiedzonym przez duchy. W domostwie tym zatrzymuje się samotny wędrowiec:

Skradam się po omacku, wspinam się po ścianie
Przekradam się przez ciemność nocy
Przez okno wstępuję, stąpam po podłodze
Sprawdzam na lewo i na prawo
Podnoszę coś z podłogi i odkładam na miejsce
Coś mi tu nie pasuje.

Na pomoc! Niech ktoś mnie stąd wyciągnie
Wtem z ciemności słyszę głos:
„Witaj w domu nad morzem”

Zjawy zmuszają go do wysłuchania historii ich życia. Tylko wtedy mogą bowiem doświadczyć ponownie tego, co utraciły, dać upust własnemu cierpieniu:

Usiądź, usiądź
To, co ci opowiemy przyniesie ulgę naszemu życiu
Pozwól nam ci o tym opowiedzieć

Usiądź, usiądź
Bo i tak się stąd nie wyrwiesz
Pozostaniesz z nami
Na resztę twych dni, więc usiądź
To co ci opowiemy
Przyniesie ulgę naszemu życiu
Pozwól nam ci o tym opowiedzieć

Jedynym ratunkiem dla samotnego wędrowca jest ucieczka. Jeśli nie uda mu się opuścić domostwa, zapewne nie starczy mu życia, by wysłuchać wszystkich opowieści. Żale duchów pochłoną jego istnienie.

 

Steven Wilson, Drive Home, „The Raven That Refused to Sing (And Other Stories)” (2013)

Opowieści o duchach ciąg dalszy. Tym razem zilustrowana pięknym teledyskiem autorstwa Jessa Cope’a. Steven Wilson opowiada przejmującą historię o stracie i radzeniu sobie z nią. Czasem jedynie duchy są w stanie odblokować skrywane w głębi tragiczne wspomnienia…

 

The Alan Parsons Project, Raven, „Tales Of Mystery And Imagination” (1976)

Idealne zwieńczenie wieczoru z muzyką pełną niesamowitości. Na płycie „Tales Of Mystery And Imagination” The Alan Parsons Project z niezwykłą muzyczną subtelnością podeszli do twórczości Edgara Allana Poe. Słuchając zamieszczonych na płycie utworów, można poczuć ten specyficzny klimat utworów amerykańskiego poety i pisarza. Nic dziwnego, że inni próbują interpretować jego dzieła. Raven w muzycznej wersji The Alan Parsons Project sprawdza się znakomicie.

Raz w północnej, głuchej dobie, gdym znużony siedział sobie
Nad księgami dawnej wiedzy, którą wieków pokrył kurz –
Gdym się drzemiąc chylił na nie, usłyszałem niespodzianie
Lekkie, ciche kołatanie, jakby u drzwi moich tuż.
„To gość jakiś – wyszeptałem. – Puka snadź przy drzwiach mych tuż.
Nic innego chyba już”.

„Niech to będzie pożegnanie – krzyknę – ptaku czy szatanie!
Precz na burzę, na plutońskie brzegi czarnych nocy mórz!
Niech mi żadne czarne pióro nie przypomni, jak ponuro
Mroczysz wszystko kłamstwa chmurą! Ruszże się z popiersia, rusz!
Wyjmij dziób z mojego serca – i rusz się z nade drzwi, rusz!”
Kruk mi odrzekł: „Nigdy już!”

I kruk wcale nie odlata, jakby myślał siedzieć lata
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż,
Krwawo lśni mu wzrok ponury, jak u diabła spod rzęs chmury
Światło lampy rzuca z góry jego cień na pokój wzdłuż,
A ma dusza z tego cienia, co komnatę zaległ wzdłuż,
Nie powstanie – nigdy Już!”

https://www.youtube.com/watch?v=t87kTHCCNq0

————————

Fragmenty tekstów piosenek The Musical Box i Home By The Sea – Second Home By The Sea zespołu Genesis za portalem W Klatce.

Fragmenty poematu Kruk Edgara Allana Poe w przekładzie Zenona Przesmyckiego.

Print Friendly, PDF & Email

Możesz również polubić…

11 komentarzy

  1. My Home Rules pisze:

    Sporo tego! Mi na myśl przyszedł jeszcze „Thriller” Michaela Jacksona ;).

    • Wojciech Lewandowski pisze:

      Masz rację, tego typu muzyki jest wiele. Czekam na kolejne okazję, by jej trochę zaprezentować 🙂

  2. Ladyflower123 pisze:

    Kilka lat temu nie było obchodzone w Polsce, ale cieszę się, że przedarło się do Polskich reali.

  3. Ania pisze:

    Uuu powiało grozą :p

  4. Lalo.mama pisze:

    Cieżko mi powiedzieć czy to święto jest nam potrzebne, ale artykuł bardzo ciekawy!

  5. Dominika pisze:

    Niezmiernie klimatyczny (czyt.: mrrrrroczny wpis). 😉 Genesis i Alice Cooper zawsze w cenie! A święto? Jak święto… nie przepadam za nim, nie obchodzę, ale nie szczędzę słodkości przebierańcom. Ot, taka przewrota ze mnie 😉

    • Wojciech Lewandowski pisze:

      Przynajmniej tego dnia można się, bez wyrzutów sumienia, w spokoju delektować opowieściami grozy, nie tylko muzycznymi 🙂

  6. Świetny pomysł na ugryzienie tematu 😉 O świętej wojnie pisałam u siebie, Halloween mi nie przeszkadza, Dziady uwielbiam – oba wiążą się z dawnymi wierzeniami, a takowe bardzo mnie interesują. Chętnie posłucham klimatycznych utworów nawiązujących do ludowych wierzeń. Polecam utwór Czarodzielnica, co prawda u Słowian święto czarownic przypada w maju, ale skoro większości wiedźmy kojarzą się z Halloween to się nada 😉 https://www.youtube.com/watch?v=ymV-jEG9s5o

  7. Kobieta po 30 pisze:

    ja nie obchodzę, ale niech inni się bawią 🙂 powód do zabawy każdy jest dobry

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.